Narzędzie nr 2 – zrezygnuj z kar i skoncentruj się na rozwiązaniach, a nie problemach. Błędy są okazją do nauki.
Dlaczego w pozytywnej dyscyplinie nie ma miejsca na kary? Powodów jest wiele. Przede wszystkim setki prac badawczych wykazały, że kara jest niezbyt efektywnym sposobem osiągania pozytywnych wyników wychowawczych. Działa tylko przez chwilę, bo przecież rodzice wciąż muszą szukać nowych pomysłów na kolejne kary. Jest odbierana przez dziecko jako krzywda, obniża jego poczucie własnej wartości i motywację do słuchania rodziców. Zostaje strach. Nie muszę chyba wspominać, że tak istotna w naszym życiu relacja z dziećmi ulega osłabieniu, a czasem nawet się rozpada. Jane Nelsen często zadaje pytanie: „Jakim cudem dorośli wpadli na tak szalony pomysł, że dzieci, aby zachowywać się lepiej, najpierw muszą się poczuć gorzej?”. Czy zadanie komuś bólu zmotywuje go do tego, by stał się lepszym człowiekiem?
Każdy z nas popełnia błędy. Zapominamy, robimy różne rzeczy źle, czasem czegoś nie robimy, bo nie mamy sił albo ochoty. Dzieci mają takie same odczucia i warto, żeby rodzice spojrzeli na nie z innej perspektywy i dali im więcej zrozumienia. To z pewnością wniesie większą wartość w życie każdej rodziny. Bez błędów nie możemy iść do przodu, to one pozwalają nam się uczyć i robić postępy. Dlatego dajmy dzieciom prawo do błędów i nie karzmy ich, gdy je popełniają. Najlepszą metodą jest skupienie się na rozwiązaniach. Na czym polega to narzędzie? Na wspólnym omówieniu z dzieckiem trudnej sytuacji, bez emocji, wtedy, gdy obie strony są na to gotowe, i na poszukaniu rozwiązania, które w przyszłości pomoże uniknąć niewłaściwego zachowania.
Zamiast gderać, możesz zadać pytanie: „Jaki masz plan na poprawienie tej oceny?”, „Od czego zaczniesz sprzątanie pokoju?”, „Co trzeba założyć, aby ci było ciepło na dworze?”.
Narzędzie nr 7 – stwórzcie koło złości
Musisz wiedzieć, że twoje dziecko bez względu na to, czy ma lat pięć, czy trzynaście, ma duże trudności z samoregulacją, czyli panowaniem nad emocjami. Szczerze mówiąc, wielu dorosłych ma z tym spory problem, jednak u dzieci ta sprawa ma uzasadnienie naukowe. Kora czołowa, odpowiedzialna za racjonalne myślenie i regulację emocji część mózgu, jest w ciągłej przebudowie, a całkowitą dojrzałość osiąga około dwudziestego piątego roku życia każdego człowieka. Dlatego tak ważne w tej kwestii są wsparcie rodzica i stopniowa nauka samoregulacji.
Czym jest koło złości, jak je zrobić i do czego służy?
Zacznij od rozmowy z dzieckiem, gdy macie na to przestrzeń i jesteście spokojni. Zapytaj, w jaki sposób możemy sobie radzić ze złością, co nam pomaga rozładować emocje. Mogą tu padać różne odpowiedzi, np. przytulanie misia, tupanie nogami, skakanie jak żabka, wykrzyczenie złości, głębokie oddechy, liczenie do dziesięciu (u dzieci to się sprawdza, jednak dorosłym nie zalecam tej metody, bo dla nas to zbyt łatwe zadanie, które nie sprawi, że nasz mózg zajmie się czymś innym i wyciszy naszą złość). Zapisz na kartce wszystko, co powie dziecko. Następnie narysujcie duże koło i podzielcie je na kawałki, jakby to była pizza. Możecie zacząć od czterech części. Teraz poproś dziecko, aby wybrało cztery pomysły na radzenie sobie ze złością, które według niego są najlepsze lub najbardziej mu się podobają. Wpisz po jednym w każdą część koła i następnie powieś je w widocznym miejscu w domu. Następnym razem, gdy twoje dziecko wpadnie złość, powiedz: „Widzę, że coś cię bardzo rozzłościło, może podejdziemy do twojego koła złości i wybierzesz, co ci teraz pomoże się uspokoić?”, albo: „Widzę, że jesteś zdenerwowana, chciałabyś teraz pójść do swojego miejsca uspokojenia czy chcesz skorzystać z koła złości?” (w tym przypadku dodatkowo stosujesz ograniczony wybór). W ten sposób uczysz dziecko, że złość to coś normalnego, bardzo ważna w naszym życiu emocja, z którą możemy sobie poradzić różnymi sposobami. I pamiętaj – złość nie jest zła, jest nam bardzo potrzebna, tylko musimy się nauczyć złościć tak, żeby nie krzywdzić siebie i innych.
Narzędzie nr 10 – miej swoje życie
Jest takie słynne powiedzenie: „Szczęśliwe dzieci szczęśliwych rodziców”, i jest ono niezwykle prawdziwe. Wielu rodziców tak bardzo się angażuje w wychowywanie dzieci, że traci siebie z pola widzenia. Rezygnują z pasji, z przyjaciół i całkowicie zanurzają się w przeżywanie życia swoich dzieci, nawet gdy te już są dorosłe. Zupełnie nie widzą, że takim postępowaniem najczęściej krzywdzą swoje pociechy, odbierając im wolność i możliwość stanowienia o sobie. Oczywiście dzieci potrzebują naszego wsparcia, naszej obecności i miłości. Jednak tylko wtedy, gdy żyjemy pełnią życia i realizujemy swoje marzenia, robimy w sobie przestrzeń do cieszenia się swoimi latoroślami, gdyż nie jesteśmy od nich uzależnieni.
Zatroszcz się o siebie
Dlatego pomyśl dziś, czego dawno nie robiłaś/nie robiłeś, a co kiedyś ci sprawiało ogromną przyjemność i wywoływało uśmiech na twojej twarzy. Może czas, żeby do tego wrócić? A może to dobry pomysł, aby się umówić z przyjaciółmi i spędzić z nimi wspaniały czas, którego od dawna sobie odmawialiście?
Chcesz poznać inne narzędzia pozytywnej dyscypliny? Zainteresował Cię nasz poradnik? Zapraszamy do zamówienia darmowego egzemplarza na naszej stronie. Dobrej lektury!
Autorką artykułu jest: