Komu pomagamy?
Komu pomagamy?

Pomagamy dzieciom pracowników wszystkich służb publicznych, którzy zginęli albo zostali ranni w trakcie pełnienia swoich obowiązków, a także dzieciom pracowników służby zdrowia, którzy stracili życie albo ponieśli uszczerbek na zdrowiu, walcząc z pandemią Covid-19.

Dzieci i rodziny

Pomagamy dzieciom pracowników wszystkich służb publicznych, którzy zginęli albo zostali ranni w trakcie pełnienia swoich obowiązków.

Historie i sukcesy Podopiecznych

W Fundacji Dorastaj z Nami opiekujemy się dziećmi żołnierzy, strażaków, policjantów, ratowników górskich i medyków walczących z covid-19.

Pracownicy służb publicznych

Misja Fundacji ukierunkowane jest również na wzmacnianie szacunku dla pracy, poświęcenia i odwagi osób, które na co dzień dbają o nasze bezpieczeństwo.

Potrzebuję pomocy

Jeśli Twój rodzic stracił życie lub zdrowie na służbie – zwróć się do nas!

Jak działamy
Ogólnopolski Program Pomocy Systemowej Koalicja: Razem dla Bohaterów
Program pomocowy dla dzieci i ich rodzin
Działania wzmacniające etos służb publicznych
Program dla pracowników służb i funkcjonariuszy: Służba i Pomoc
Siła Wsparcia Kobiet
Wystawa: Dla Ciebie zginął...
Wystawa: Dorastam z Wami
Pomóż, by chciało im się żyć
Życie to nie zabawa
Pomóż mi dorosnąć do nowego życia
Dla Ciebie zginął żołnierz, strażak, policjant, a dla nie Tata
Bohaterowie
Książka "Śmierć warta zachodu"
Album „Dorosnąć do śmierci”
Kim jesteśmy
O Fundacji

Nasza misja i działania

Zespół

Poznajmy się!

Partnerzy

Zobacz z kim współpracujemy

Sprawozdania

Zapoznaj się z naszymi sprawozdaniami

Raport zrównoważonego rozwoju

Sprawdź nasze obowiązania oraz plany na przyszłość w kontekście zarządzania tematami ESG.

Dla mediów

Pobierz materiały

Baza wiedzy
Poradniki
Spotkania z Bohaterami
Artykuły
Podcasty
Warsztaty
Aktualności
Publikacje
Projekt bez nazwy - jak motywować dzieci

Jak motywować dzieci?

Jak motywować dzieci? Szybko odpowiadam. W ogóle. Nie da się. Każdy, kto przekonuje, że jest inaczej, to wierutny kłamca. Dzieci są kosmitami, do których umysłów dorośli nie posiadają klucza, a używając wytrychu, często niszczą zamek. Bardzo dziękuję za uwagę.

Skoro jednak zostało mi tu trochę pustego miejsca, to pokrótce opowiem, co w ogóle można zrobić w tej materii, a można niewiele, kosztuje to mnóstwo energii, bywa że nerwów, często też powoduje frustrację, zniechęcenie i ogólny brak chęci do życia. Za to jest strasznie fajne. Sprzeczność? Nic z tych rzeczy. Po prostu wszystko, co warto robić, jest męczące, bywa wkurzające i często się nie udaje. Łatwo, przyjemnie i bez wysiłku to można co najwyżej utyć.

Wracamy do dzieci. Zasada numer jeden – zapominamy o istnieniu słowa „motywowanie”. Jeśli już naprawdę trzeba się do zrobienia czegoś motywować, to znaczy, że jest to albo nudne, albo nieprzyjemne, albo mało zabawne, a najpewniej nudne, nieprzyjemne i zupełnie nie do śmiechu. Kto by chciał marnować czas na tego typu zajęcia? Ja na pewno nie. Moje dzieci tym bardziej.

Krok drugi. Złe słowo „motywacja” zastępujemy w swojej łepetynie magicznym słowem „frajda”. To klucz do zrozumienia świata, w jakim żyje dziecko. Co sprawia frajdę, jest dobre. A tego, co nie sprawia frajdy, dziecko unika jak ognia. To w sumie logiczne – prawda? Tylko dorosłym wydaje się, że różne rzeczy należy robić tylko dlatego, że „tak trzeba”. A niby dlaczego? Z jakiej racji? No dobra, a co z tabliczką mnożenia, zapytacie? Gdzie tu frajda? A przecież trzeba, ha!

Trzeba czy nie trzeba – rzecz do dyskusji. W naszym domu żadnej tabliczki nie było, bo myśmy się uczyli wspólnie z dziećmi mnożenia całusków. Siedem razy osiem? 56 całusków! Dziewięć razy pięć? Czterdzieści pięć całusków. Starannie wyegzekwowanych – co do jednego. Frajdy było co niemiara. Dzieci z własnej woli zaczęły mnożyć liczby dwucyfrowe, bo w końcu 15 razy 15 całusków, to rzecz nie do pogardzenia. Jakiż był ich zawód, gdy uznaliśmy ten etap edukacji za zamknięty… chociaż nie na zawsze. Wszak miło jest wieczorem, układając malucha do spania, zapytać znienacka – dziewięć razy sześć? – i usłyszeć senny głosik szepcący „54 całuski… ale nawet jak usnę, to masz mi dać wszystkie…”.

Sztuczkę polegającą na czarodziejskiej przemianie mozołu we frajdę da się zrobić ze wszystkim. Z nauką ortografii i angielskich słówek, rozwiązywaniem równań, ba, nawet ze sprzątaniem dziecięcego pokoju. Warunek jest tylko jeden. Robimy to wszystko wspólnie z dzieckiem. Nie znaczy to wcale, że mamy z nim cały czas siedzieć, gdy odrabia lekcje, uczy się wiersza na pamięć, czy robi cokolwiek innego. Wystarczy być pod ręką, gdy skończy lub natrafi na trudność. Bo największą frajdę daje po prostu bycie razem.

A jeśli wydaje się nam, że nie mamy na to czasu, to zamiast zawracać dziecku głowę jakimiś księżycowymi wymaganiami, lepiej sami poszukajmy motywacji, by się najpierw samemu zmienić.

Autorem artykułu jest:

Marcin Mastalerz

Podobał Ci się ten artykuł?

Wesprzyj Fundację Dorastaj z Nami!